Od dawien dawna moim marzeniem było robienie swoich świeczek. Miałam zamiar kupić materiały ale skończyło się na knocie kupionym w sklepie pasmanteryjnym. Pierwsze świeczki starłam na tarce i nasypałam do pojemniczków i tak się skończyły moje pierwsze próby. Świeczki się wypaliły, pojemniczki umyłam.
Ostatnio jednak robię porządki metodą Marie Kondo. Na razie skończyłam na ubraniach. No i niby efekt miał polegać na odgraceniu mieszkania ale zaczęły mnie denerwować różne rzeczy. Jedną z reguł metody jest by otaczać się rzeczami, które sprawiają radość a pozbywać się tych, które tego nie dają. Te różne rzeczy dotyczyły nie tylko mieszkania ale na mieszkaniu się skupię, bo właśnie okazało się, że nie znoszę świeczek (albo raczej 3/4 świeczek albo precyzyjniej ogarków), które stały w łazience, zakurzyły się i zrobiły brzydkie. Postanowiłam to zmienić. Zaczęłam od tego:
Tak się topi wosk. UWAGA! Wosk topcie tylko w kąpieli wodnej, jeśli zrobicie to w garnuszku bezpośrednio na gazie, może się wam zapalić. Skąd to wiem? Bo już tak kiedyś zrobiłam. Wprawdzie topiłam wosk nie na świeczki a do wróżb no ale po zdjęciu garnuszka z gazu, buchnął mi płomień w twarz. Na szczęście miałam miskę z wodą, więc szybko wrzuciłam do miski i nic mi się nie stało ale od tego czasu skończyło się wróżenie z wosku ;)
Świeczki robiłam warstwami. Nakręciłam knot na wykałaczki i wykałaczki położyłam na pojemniczki i zalewałam po kolei. Jak już mówiłam do barwienia użyłam wszystkie niewykorzystane stare cienie do powiek i sypkie i w kamieniu. Te ostatnie musiałam trochę pokruszyć w woreczki strunowym, by się zrobił piasek. Wsypywałam taki proszek do roztopionej świeczki i mieszałam a następnie do pojemniczków. Potem pojemniczki do zimnej wody, by zastygło i żeby następną warstwę można było położyć. Wyskrobałam jeszcze resztki świeczek z innych pojemników i dodałam na ostatnią warstwę. Poniżej gotowe świeczki.
Te już mnie cieszą, zamiast denerwować no i użyłam wszystkie rzeczy, które normalnie poszłyby do kosza. To się nazywa recykling :)
Ostatnio jednak robię porządki metodą Marie Kondo. Na razie skończyłam na ubraniach. No i niby efekt miał polegać na odgraceniu mieszkania ale zaczęły mnie denerwować różne rzeczy. Jedną z reguł metody jest by otaczać się rzeczami, które sprawiają radość a pozbywać się tych, które tego nie dają. Te różne rzeczy dotyczyły nie tylko mieszkania ale na mieszkaniu się skupię, bo właśnie okazało się, że nie znoszę świeczek (albo raczej 3/4 świeczek albo precyzyjniej ogarków), które stały w łazience, zakurzyły się i zrobiły brzydkie. Postanowiłam to zmienić. Zaczęłam od tego:
Zebrałam wszystkie potrzebne rzeczy: szklane pojemniczki po jogurtach z biedronki, stare świeczki, słoiczki do topienia wosku, nóż to połamania świeczek (nie chciało mi się ich ścierać na tarce), barwnik spożywczy (niestety nie połączył się ze stearyną, za to stare cienie do powiek były genialne), no i wiele jeszcze innych, które wyciągałam w razie potrzeby.
Tak się topi wosk. UWAGA! Wosk topcie tylko w kąpieli wodnej, jeśli zrobicie to w garnuszku bezpośrednio na gazie, może się wam zapalić. Skąd to wiem? Bo już tak kiedyś zrobiłam. Wprawdzie topiłam wosk nie na świeczki a do wróżb no ale po zdjęciu garnuszka z gazu, buchnął mi płomień w twarz. Na szczęście miałam miskę z wodą, więc szybko wrzuciłam do miski i nic mi się nie stało ale od tego czasu skończyło się wróżenie z wosku ;)
Świeczki robiłam warstwami. Nakręciłam knot na wykałaczki i wykałaczki położyłam na pojemniczki i zalewałam po kolei. Jak już mówiłam do barwienia użyłam wszystkie niewykorzystane stare cienie do powiek i sypkie i w kamieniu. Te ostatnie musiałam trochę pokruszyć w woreczki strunowym, by się zrobił piasek. Wsypywałam taki proszek do roztopionej świeczki i mieszałam a następnie do pojemniczków. Potem pojemniczki do zimnej wody, by zastygło i żeby następną warstwę można było położyć. Wyskrobałam jeszcze resztki świeczek z innych pojemników i dodałam na ostatnią warstwę. Poniżej gotowe świeczki.
Komentarze
Prześlij komentarz