Szanowni Czytelnicy,
A może Wy też spróbujecie swoich sił w kaligrafii?
Zawsze mi się podobały różne kroje czcionek. Miałam też ochotę uczyć się kaligrafii. Kupiłam nawet pióro na naboje gdzie stalówki są na stałe umieszczone w części, którą się przykręca. Tylko jak zwykle brakło czasu by zająć się kaligrafią na poważnie.
W końcu zaopatrzyłam się w odpowiednie książki. Poprosiłam tatę żeby wyrzeźbił mi pisak lipowy z myślą że kiedyś się zabiorę (jak będzie czas, którego i tak nie ma). A tata zrobił mi ogromną niespodziankę bo zaraz poszedł do kuchni i zrobił mi kilka pisaków lipowych w tym również z przeciętą końcówką (taką co robi dwa ślady na papierze). Dostałam jeszcze od rodziców stalówki, no i nie było odwrotu. Wstyd byłoby nie spróbować użyć chociaż tego.
Brakowało mi jeszcze tylko tuszu (bo mój stary od pisaków kreślarskich jeszcze ze studiów zrobił się wodnisty i musiałam go wyrzucić) i obsadki do tych cudownych stalówek. Te rzeczy zakupiłam już samodzielnie i mogłam zacząć swoją przygodę.
Najpierw szukałam informacji jak trzymać ręką. Okazuję się, że powinno się ruszać całą ręką a nie tylko dłonią jak to robimy przy zwykłym pisaniu. Kaligrafowanie okazało się więc bardziej rysowaniem. Potem pytanie jak umieścić stalówkę o obsadce. W sklepie nie umieli mi powiedzieć jak to zrobić. Szukałam w Internecie. W końcu znalazłam informacje, więc jakby się ktoś zastanawiał jak, to piszę. Jak macie obsadkę z 4 ząbkami to wsadzacie stalówkę między dwa ząbki a ściankę (przy niektórych stalówkach musiałam wkładać między jeden ząbek a ściankę). Stalówka wtedy się trzyma idealnie a ząbki się nie łamią. Nie wolno wsadzać w środek ząbków. Poniżej zdjęcie obsadki z ząbkami oraz ze stalówką prawidłowo umieszczoną.
No i druga rzecz najważniejsza - czyszczenie stalówek. Te, które dostałam od rodziców były delikatnie pokryte rdzą. Postanowiłam je po użyciu oczyścić. No właśnie - znowu poszukałam w Internecie informacji no i niestety znalazłam sposób by stalówki pomoczyć w occie. Nigdy tego nie róbcie! Ja swoje, a w zasadzie nie swoje, w ten sposób zniszczyłam. Z większości zeszła srebrna powłoka ale to jeszcze nic bo te niesrebrne to się jeszcze nadają do użytku tyko wyglądają fatalnie ale dwie stalówki były z jakiegoś czarnego metalu i ich w ogóle nie można już używać bo ten metal cały czas brudzi. No cóż musiałam odkupić stalówki, są innych firm ale ważne, że udało się je odkupić. Jedyne pocieszenie że zrobiłam tak tylko z kilkoma stalówkami, więc i tak większość mi ocalała.
No dobrze ale to jak w takim razie dbać o stalówki? Postanowiłam więc szukać informacji dalej no i u rodziców jest książka Technika Liternictwa Wojeńskiego. Poczytałam i tam zalecane jest by stalówki od razu czyścić po użyciu denaturatem albo spirytusem (a ja o zgrozo wcześniej czyściłam wodą z mydłem i zostawiałam do wyschnięcia). Natomiast jeśli stalówek długo nie używamy to smarujemy je wazeliną, którą potem trzeba usunąć. Do usuwania tłuszczu używa się benzyny. To też pewnie przyda się do nowych stalówek, które na początku są pokryte tłustą ochronną warstwą. Zastanawiam się właśnie czy w nowych książkach do liternictwa piszą to samo, bo w drugim sklepie dla plastyków poradzili mi by usuwać tłuszcz zmywaczem do paznokci albo opalać nad świeczką. Ja ostatnio myłam stalówki w ten sposób, że na wacik kosmetyczny nalałam odrobinę spirytusu i zaczęłam stalówkę przecierać. Zrobiła się czysta i prawie jak nowa, więc jest to chyba najlepszy sposób.
Muszę też opisać jeszcze jedną historię. Po pierwszych próbach pisania postanowiłam sobie kupić drugi kolor tuszu - czerwony. No i w trakcie drugiej sesji uradowana piszę sobie i piszę aż tu nagle machnęłam ręką pobierając tusz i niestety buteleczka się wylała. Najpierw ratowałam serwetę (wraz z wodą tusz zszedł więc się uratowała). Potem ratowałam stół. Tuszu brak i same szkody. Po czym jak szukałam jakiś informacji we wspomnianej książce o liternictwie okazało się, że tusz należy wstawiać w jakiś pojemnik by jak się wyleje nie było szkód. Szkoda, że tego wcześniej nie wiedziałam. A dodam, że ćwiczenia z kaligrafii piszę na macie do przycinania (z resztą robię na niej wszystkie swoje rękodzieła brudzące) i ta mata nie uchroniła stołu przed rozlaniem tuszu. Dodatkowy pojemnik jednak jest potrzebny.
Poniżej moje pierwsze próby ze stalówką plakatową, która jest szeroka no i artystycznie wykorzystany kleks.
A może Wy też spróbujecie swoich sił w kaligrafii?
Dzięki za wskazówki, także zastanawiałam się, jak włożyć stalówkę do obsadki 🙂
OdpowiedzUsuń