Szanowni Czytelnicy,
Jeszcze przed wielkimi upałami byłam na działce. Wzięłam oczywiście ze sobą kolorowanki dla dorosłych nawet kredki akwarelowe i specjalny pędzelek na wodę. Dużo by opowiadać bo atrakcji było co nie miara i a towarzystwo przednie (mąż, teściowie i syn).
Na wieczór zaś była największa atrakcja - ognisko. Niestety kiełbasek nie było - te zostały zjedzone w dzień po uprzednim wysmażeniu na grillu a i ziemniaków jakoś tak zapomnieliśmy kupić. Próbowałam upiec chleb ale tylko osmaliłam się a chleb się spalił. Chyba na początku był za duży ogień.
Za to potem bawiliśmy się w harcerzy ogień nieco przygasł i żeby go rozbuchać trzeba było dobrze dmuchać. No i dmuchałam i dmuchałam i... w końcu trzeba było zgasić ognisko wodą i bo to już gwiazdy wszystkie na niebie można było policzyć i spać się chciało.
Za to na drugi dzień poszliśmy wszyscy oglądać to co zostało z ogniska. No i jakoś tak sobie przypomniałam, że przecież można rysować węglem i że całkiem prawdopodobne jest, że uda mi się takie skarby zgarnąć z tego co zostało. Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że na ognisku zaczęły urzędować mrówki. Czyżby miały wcześniej swoje mrowisko w pobliżu?
Zaczęłam wygrzebywać coś co nadawało się do rysowania, przywiozłam część do domu. Oto moje skarby:
I okazało się, że można tym malować w ten sposób:
Mój syn też próbował ale się zniechęcił jak zobaczył jak to się brudzi. Niestety przy przewożeniu jego praca się mocno pogięła i dlatego nie robiłam już jej zdjęcia.
Jeszcze przed wielkimi upałami byłam na działce. Wzięłam oczywiście ze sobą kolorowanki dla dorosłych nawet kredki akwarelowe i specjalny pędzelek na wodę. Dużo by opowiadać bo atrakcji było co nie miara i a towarzystwo przednie (mąż, teściowie i syn).
Na wieczór zaś była największa atrakcja - ognisko. Niestety kiełbasek nie było - te zostały zjedzone w dzień po uprzednim wysmażeniu na grillu a i ziemniaków jakoś tak zapomnieliśmy kupić. Próbowałam upiec chleb ale tylko osmaliłam się a chleb się spalił. Chyba na początku był za duży ogień.
Za to potem bawiliśmy się w harcerzy ogień nieco przygasł i żeby go rozbuchać trzeba było dobrze dmuchać. No i dmuchałam i dmuchałam i... w końcu trzeba było zgasić ognisko wodą i bo to już gwiazdy wszystkie na niebie można było policzyć i spać się chciało.
Za to na drugi dzień poszliśmy wszyscy oglądać to co zostało z ogniska. No i jakoś tak sobie przypomniałam, że przecież można rysować węglem i że całkiem prawdopodobne jest, że uda mi się takie skarby zgarnąć z tego co zostało. Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że na ognisku zaczęły urzędować mrówki. Czyżby miały wcześniej swoje mrowisko w pobliżu?
Zaczęłam wygrzebywać coś co nadawało się do rysowania, przywiozłam część do domu. Oto moje skarby:
I okazało się, że można tym malować w ten sposób:
Mój syn też próbował ale się zniechęcił jak zobaczył jak to się brudzi. Niestety przy przewożeniu jego praca się mocno pogięła i dlatego nie robiłam już jej zdjęcia.
Komentarze
Prześlij komentarz